Życie bywa złośliwe. To żadne odkrycie, wiem. Kiedy coś dokładnie planujemy, pojawiają się kłody pod nogami. Dlatego nauczyłam się cieszyć z tego, na co mogę mieć wpływ, i czerpać jak najwięcej z tego, co mi zaoferowano. Tak i było z pobytem w Warszawie, która postanowiła uraczyć mnie wichurami i deszczem.
Wraz z kuzynką, która mieszka w Warszawie, planowałyśmy w głowach nasz wspólny babski weekend. Pogaduchy przy drinkach, strojenie się, malowanie, imprezy w kilku klubach, niezliczone spacery w okularach przeciwsłonecznych, sesje zdjęciowe w sukienkach, kawy, pyszne jedzenie... Czegóż to my nie uwzględniałyśmy w swych wizjach. I pomyśleć, że pogoda może tak pokrzyżować wszystko ;-) No prawie! Bo przecież ploty przy kawie i drinkach, strojenie się (zamiast kiecek - jeansy i koszulki), malowanie, oglądanie filmów, obżarstwo i "braming" udało się zrealizować. No i "niezapomniana zapomniana" impreza w klubie Niebo, która minęła mi tak szybko... ;-)
Mimo niepogody skupiłam się na warszawskich detalach:
3 komentarze
piękna wycieczka, proszę pani... Lubię bardzo takie detale naszej *stolycy
OdpowiedzUsuńświetne zdjęcia,
pozdrawiam koleżanko blogowa
Znam i to . Zwiedzanie z parasolem ;) i w przemoczonych butach :)
OdpowiedzUsuńAle co tam , grunt umieć cieszyć sie życiem
Uwielbiam wyszukiwać takie detale na mieście!
OdpowiedzUsuń